06.09 CHCEMY DAWAĆ ŚWIADECTWO
Szósty dzień września rozpoczęliśmy już o godzinie piątej - wyjechaliśmy wtedy autami terenowymi do parku Akagera. Mieliśmy tam okazję podziwiać okazy afrykańskich zwierząt i pięknej, lokalnej roślinności. Po powrocie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w ciszy, a po kolacji wieczór spędziliśmy na miłej integracji.
Dzisiejszy wpis na blogu ma charakter inny niż reszta - podzielimy się z Wami naszymi wrażeniami z pracy misyjnej w Rwandzie.
- To była dla mnie prawdziwa przygoda – długo się do niej przygotowywałam, z radością na nią czekałam i wiązałam z nią wielkie nadzieje. A jednocześnie stała się dla mnie lekcją miłości – bo mogłam obserwować postawy pokory, wspólnoty i życzliwości, które promieniowały od spotkanych misjonarzy, ale także od naszej małej wspólnoty.
- Dla mnie okazało się to zderzeniem z realiami życia mieszkańców. Mierzą się oni z zupełnie innymi problemami, niż my w Polsce. To co dla nas jest oczywiste i naturalne, dla nich niekoniecznie.
- Poznałam Boga w inny sposób niż dotąd – przez ludzi, ich świadectwa i codzienne doświadczenia. Dzięki nim mogłam odkryć nowe oblicze wiary oraz zobaczyć, jak różnorodne i piękne mogą być sposoby modlitwy.
- Podczas tego wyjazdu otworzyłam się na ludzi i ich doświadczenia, które stały się dla mnie cenną lekcją. Dzięki ich świadectwom mogłam spojrzeć na Boga w inny sposób i odkryć piękno modlitwy przeżywanej w różnorodności. To spotkanie z drugim człowiekiem pozwoliło mi także lepiej zrozumieć samą siebie i swoją własną drogę wiary.
- To było przeżycie, na które niby byłem przygotowany, a jednak życie pokazało coś zupełnie innego. Nasza pomoc nie była tylko wsparciem dla sióstr, ale miała znaczenie także dla lokalnej społeczności – choć to wciąż kropla w morzu potrzeb, uświadomiła mi, że świata nie zbawię, ale mogę bardziej doceniać to, co mam.
- Doświadczenie misyjne we Rwandzie było dla mnie spotkaniem z drugim człowiekiem: człowiekiem, który nie kalkuluje na przyszłość, tylko skupia się na chwili obecnej, podyktowanej trudnymi warunkami do życia, w której Jezus i Msza Święta stanowią ostoje dającą nadzieję na lepsze jutro. Po takim doświadczeniu budzi się we mnie ogromna wdzięczność i radość za wszystko co mam i za ludzi, z którymi mogłem dzielić te trudne chwile.
- Choć nie widzieliśmy tych, którym pomagamy, bo rok szkolny zaczyna się dopiero 8.09, to siostry Pia i Jadwiga dużo nam opowiadały o swoich podopiecznych, dzięki czemu jeszcze chętniej działaliśmy w ośrodku. Codzienna rutyna w Kibeho udowodniła mi, że rzeczy piękne i ważne czasem są żmudne, ale efekt końcowy często wynagradza wysiłek.
- Wolontariat był zarówno czasem pracy fizycznej oraz refleksji nad tym ile rzeczy mam i jakim mogę być szczęściarzem z tego powodu, że jestem zdrowy i mogę żyć w Polsce. Codzienne wczesne wstawanie do pracy nie zawsze było łatwe, ale świadomość tego, że mogę pomóc dodawała mi sił.
- Nie przyjechaliśmy tutaj zmienić świata, chociaż każdy pewnie by tego chciał. Jak każdy przyjechałam, by dać coś z siebie. Dostaję jednak o wiele więcej: piękny wzór służby (takiej bez poklasku), świadectwo wiary, doświadczenie wspólnoty, która kiedy trzeba podniesie, zatroszczy się, zmotywuje i będzie rozwijać swoją wiarę.
/Misja Rwanda 2025
Komentarze
Prześlij komentarz