29.08 CZTERY PRALKI I AFRYKAŃSKIE TROPIKI
Dzisiaj mija 12 dzień w naszym małym Rwandyjskim kalendarzu.
Mogłoby się wydawać, że każdy dzień jest taki sam jednak, gdy spojrzy się na postęp prac przez nas wykonanych, można te wrażenie łatwo obalić.
Dzisiaj skończyliśmy malować 2 klatkę schodową. Największy problem mieliśmy z wywietrznikami które były umieszczone tuż za balustradą i wspólnie zastanawialiśmy się jaki był cel umieszczenia ich w tym miejscu. Doszliśmy do wniosku, że chyba chodzilo o to aby od zewnątrz zapełnić jakoś pustą ścianę i aby wizualnie budynek był ładny.
Po malowaniu zaczęliśmy wstępnie ogarniać cały sprzęt po pracach malarskich. Myślę, że doszliśmy do takiej wprawy w malowaniu, że po powrocie do Polski na spokojnie możemy otwierać usługi remontowo-budowlane.
Oprócz tego, dziewczyny pomagały siostrom skompletować zestawy firan i następnie je zawiesić w pokojach. Ważne było dopasowanie firan (były różnej długości) do poszczególnych pomieszczeń tak aby słońce nie przeszkadzało dzieciom podczas nauki w salach. Część dzieci jest albinosami i padające słońce przez okno może je drażnić i rozpraszać w nauce.
Kolejnym zadaniem jakie na nas czekało było tworzenie instrukcji komputerowych do instalowania oprogramowania, tworzenia kopii zapasowych czy używania niektórych programów. Zajmował się tym Jacek.
Po pracy siostra Jadwiga zaprezentowała nam grę w którą grają tutejsze dzieci- Gol Ball. Polega ona na tym, że zawodnicy dzielą się na dwie drużyny i rzucają piłkę na stronę drużyny przeciwnej. Piłka waży 2 kg i ma w środku mały dzwoneczek który wydaje dźwięk podczas uderzenia. Celem gry jest trafienie do bramki przeciwnika, a piłka musi się odbić przynajmniej raz na połowie drużyny która rzuca. W ośrodku są osoby niewidome jak i niedowidzące, dlatego te drugie mają nałożone gogle które sprawiają, że kompletnie nic nie widać, tak aby każdy miał równe szanse i można było polegać tylko na słuchu.
Spróbowaliśmy swoich sił i myśleliśmy, że graliśmy na całkiem przyzwoitym poziomie jednak gdy siostra Jadwiga pokazała nam filmik jak w tę grę grają niewidome dzieci to różnica poziomów była mniej więcej taka jak pomiędzy Reprezentacją Polski a FC Barceloną - po prostu różnica klas.
Po krótkim meczu zjedliśmy obiad a po nim wróciliśmy przez Kibeho do ośrodka. Powrót był wyjątkowo męczący ponieważ mimo tego, że znajdujemy się 2 tysiące metrów nad poziomem morza to dzisiejsza temperatura była bliska 30 stopni Celsjusza, a jeżeli dodamy do tego słońce odbijające się od asfaltu to doświadczyliśmy dzisiaj prawdziwej Afryki.
Po powrocie rozdzieliliśmy pranie które wcześniej zrobiliśmy u sióstr (a było naprawdę potężne) i udaliśmy się na regeneracyjne drzemki.
Wieczorem udaliśmy się do kaplicy na adorację, a po adoracji zmówiliśmy różaniec.
Komentarze
Prześlij komentarz